Ale jaja! Przedwczoraj przyszła do zajeżdżenia młodziutka klacz fryzyjska. U mnie konie są w tej chwili całą dobę na dworze, a ponieważ nowa koleżanka przyjechała w nocy, trzeba było zostawić jej jakiegoś konia do towarzystwa w boksie. Padło na Mambę, bo i tak późno skończyła tego dnia trening. No to fryzica zajeżdża, widzi tą Mambę i oczom własnym nie wierzy, że istnieją na tym świecie białe konie
. No tak, przyjechała z hodowli koni fryzyjskich. Tam wszyscy byli czarni. Pół godziny namawialiśmy ją, żeby jednak zechciała wysiąść z koniowozu. Biedula całą noc pewnie nie spała myśląc, że w boksie obok mieszka duch
A to nie koniec wrażeń, następnego dnia wychodzi na padok, a tam, o zgrozo! dwa izabelowate, kasztan, myszaty, tarantowaty….. 
. Chyba dostała czegoś w rodzaju oczopląsu. A na to wszystko odzywa się kto? Oczywiście nasz osioł, który nawet umarłego wystraszy, a co dopiero biednego fryza z krainy fryzów
.





No nic, lekkiego początku biedaczyna nie miała, ale jakby nie było, jej życie wraz z przyjazdem do nas nabrało trochę barw 




