Praca z fryzią to dla mnie taki trochę powiew świeżości
. Zapomniałam jak to jest pracować z koniem, dla którego codzienne sprawy, takie jak prowadzenie, zakładanie kantara, nie są oczywiste (fryzia przyjechała do mnie prosto z łąk).

Ta młoda klacz w cudowny sposób łączy niepewność i czasem zakłopotanie z nienachalną ciekawością i chęcia kontaktu z człowiekiem, w sposób taktowny i delikatny respektując jego przestrzeń. Niejako przywykłam raczej do koni, które albo boją się, lub w najlepszym wypadku nie potrzebują kontaktu z człowiekiem, lub przeciwnie, ładują się na niego bez żadnego przepraszam
.

Troszkę czasu zajęła nam czynność zwana bieganiem w kółko, fryzia jakoś nie odnalazła w niej głębszego sensu
, ale z dnia na dzień ogarniamy i to
.


A poza tym to mega pozytywna energia od niej płynie 



Chcecie filmik jak się fryzia rusza? 





